Abstrahując od wymiaru tej tragedii, kiedy w jednej chwili ginie siedmioro młodych ludzi, znany polski kierowca, fachura od samochodów, a także przez jakiś moment europoseł, winą za zdarzenie obarcza… drzewa. Jakby nie było istotnym, że grupa młodych ludzi zabiera bez woli rodziców auto, kierujący jest pijany, a w środku siedzą o dwie osoby za dużo. To jakby nie miało znaczenia. Winne są drzewa, bo gdyby na drodze pijanej gromadzie, pędzącej w aucie nie stanęło drzewo, byłoby dobrze. Pewnie dalej by się tak bawili za tydzień, lub dwa, czuli bezkarni i nie mieli żadnej świadomości, że czynią niewłaściwie.
Krzysztof Hołowczyc niespecjalnie przejmuje się faktem, że po polskich drogach grasuje chmara pijanych bandytów. Jak widać, ani tragiczne wypadki, ani też nagłaśnianie tego przez media, organizowanie akcji społecznych, takich, jak chociażby od dawna promuje Radio Gdańsk, niespecjalnie bulwersują pana „Hołka”.
Dramat w Kamieniu Pomorskim na początku roku, potem w Łodzi. Kilka dni temu pijany 48-latek, jadący z 18-letnim synem, zabija w Nowej Soli rowerzystę. Co chwilę słyszymy o podobnych zdarzeniach. Polska o tym mówi, policja apeluje, grzmi, a chwilę potem Naczelnik Wydziału Kryminalnego w Piekarach Śląskich wjeżdża pijany w płot. I na szczęście sprawa wychodzi na jaw, bowiem mieszkańcy zatrzymują funkcjonariusza. Gdyby tego nie zrobili, miałbym wątpliwości, czy opinia społeczna dowiedziałaby się o tym. Ci, którzy winni pilnować porządku, być wzorem, sami zachowują się tak, jakby nie mieli mózgu.
Ciągle obserwujemy bezmyślność ludzi, którzy jakby zupełnie nic do nich nie trafiało, siadają za kółkiem po pijanemu. Teraz, na Kujawach uczynił to 16-latek, zabijać siedmioro swoich koleżanek i kolegów. I zamiast apelować, walczyć, wpływać na ludzi, policję, system szkolenia, kar, diabeł wie, co jeszcze, Krzysztof Hołowczyc mówi o drzewach. Że nie należy ich sadzić przy drogach, że są winne śmierci wielu ludzi. Zaiste, być może są one skutkiem, ale nie przyczyną. Wszak, przy uderzeniu w drzewo pędzące auto i jadący w nim ludzie nie mają zbyt wielu szans na przeżycie. Ale gdyby tak patrzeć, to drogi należałoby budować w polu, na pustyni, w miejscach, gdzie nic nie rośnie, nie stoi, niczego nie ma. Wtedy może byłoby bezpieczniej. Trzeba zatem wycinać lasy, może należałoby także wyburzyć ileś tysięcy domów, aby według pana „Hołka” po polskich drogach jeździło się bezpieczniej.
Zupełnie nie rozumiem takiego sposobu myślenia. Wypadkom zawsze winni są ludzie, czasem nawala też technika, ale nie drzewa, domy, barierki ochronne, krawężniki i inne stałe elementy naszego krajobrazu są winne tragediom na drogach.
Ostatnio jechałem do Ustki. Odcinek drogi z Wejherowa w stronę Lęborka, przed Mostami, kiedyś porastały piękne drzewa. Teraz nie ma tam nic. Szosa w polu. Wycięto je, gdyż właśnie na tym odcinku wielokroć dochodziło do tragicznych wypadków, ginęło mnóstwo ludzi. Ktoś podjął decyzję, aby wyciąć konary, będzie bezpieczniej. Być może, w istocie, w tym miejscu zabija się mniej kierowców, ale czy rozwiązało to problem? Czy drzewa są czemuś winne?
Dopóki nie rozwiążemy problemu w naszych głowach, mentalnej bezmyślności i społecznego przyzwolenia, dopóki ludzie nie zrozumieją, że siadając za kierownicę po spożyciu alkoholu, stają się potencjalnym zabójcami, dopóty będziemy mieli takie obrazki z polskich dróg, jakie mamy. I to bez względu na to, czy autem jedzie 48-latek, czy bezmyślny nastolatek. I nie pomogą zmiany przepisów, konieczność wożenia alkomatu, itd, choć odpowiedzialność, za tego typu tragedie w moim przekonaniu powinna być większa. Wszak są to zabójcy, którzy zabijając jedną, czy kilka osób nie ponoszą adekwatnych konsekwencji. To wszystko winno współgrać – ludzkie myślenie, system, procedury, choć i tak, jak znam życie, będą ludzie, dla których brak wyobraźni i zwyczajna głupota wezmą górę. Ale winne za to ponosimy my, ludzie, a nie drzewa, które chciałby eliminować z krajobrazu rodzimych szos pan Hołowczyc. Eliminować należy idolów, którzy zagrażają bezpieczeństwu i życiu ludzi. I póki tego nie zrozumiemy, nic w tej materii się nie zmieni.
Tomasz Gawiński
Komentarze
Drzewa, o których mowa, stanowią zagrożenie w ruchu drogowym i o tym jest tu właśnie mowa. Jeśli przesunięcie linii drzew o pewną odległość może zmniejszyć ilość poważnych w skutkach wypadków na drogach, ma uratować komuś życie, to warto o to walczyć.
Wlasnie o to idzie, że tacy jak Ty uważają, że mogą wszystko i drogi dla nich powinny być wyprostowane.
Faktem natomiast jest że bardzo wielu młodych kierowców (szczególnie facetów) jeździ brawurowo i za szybko. Może to wynikać z chęci podbudowania swego zakompleksioneg o Ego i popisania się przed znajomymi.
Można wymienić niezliczone powody dla których drzewa bezpośrednio przy drodze są złe. Nieliczne na ich obronę.
Nie mówię też, ze należy bezwzględnie oczyścić okolice dróg z budynków itp. ale gdzie można należy zwiększyć lub wręcz po prostu dodać margines bezpieczeństwa na wypadki losowe, zdarzenia atmosferyczne i na ludzką głupotę.
Czy wszyscy ludzie którzy giną w wypadkach samochodowych rozbijając się o przydrożne drzewa to bezmyślni pijani idioci???????
Prawdopodobnie nie pisałbym tego, gdybym 4 lata, temu podróżując zimą przez Belgię trafił w takie piękne przydrożne drzewo, jakich w naszym kraju wiele. Byłem trzeźwy i wypoczęty. Na oblodzonym odcinku drogi wpadłem w poślizg a chwilę później stałem już na poboczu. Na moje szczęście, na szerokości ok.10m, wolne ono było od jakichkolwiek przeszkód.
Na kierowców czyha wiele niebezpieczeńst w, nawet tych trzeźwych i doświadczonych.
Drzewa przydrożne są jednym z tych zagrożeń, ograniczają widoczność a przy zderzeniu są śmiertelne nawet przy niewielkich prędkościach. I powinniśmy sobie wszyscy uświadomić .
Autor tego bloga winien zacząć od nauki czytania ze zrozumieniem.
Zachowajmy proszę zdrowy rozsądek.
Stare drzewa, okresu PRL'u jak to pisze Pan Michał, może i należy wyciąć i tym się zająć, tym bardziej że są stare i zagrażają, ale w nowych układach dróg nikt tak blisko nie sadzi drzew.
Ponadto, w miastach piani uderzają w kioski, przystanki, słupy, te też należy wyciąć???
Druga bardzo ważna sprawa to zasadność siadania za kierownicę na podwójnym gazie... jak długo trzeba o tym mówić aby wreszcie kierowcy uznali że alkohol za kierownicą to narzędzie zbrodni w ich rękach???
To jest dopiero kuriozum Gdybym miał dostosować prędkość do warunków jazdy po drogach bez marginesów, band i drzewami wchodzącymi na asfalt - nie przekraczałbym 40 km/h - to ostatnia prędkość, która daje mi jakąś (nie 100 procentową) szansę przeżycia gdy zdarzy się COKOLWIEK.
Wyjmijcie sobie z tego zderzenia boczne i tylne, które w zdecydowanej większości zdarzają się w miastach i na skrzyżowaniach - to dość oczywiste przecież, no i nieszczęsnych pieszych, którzy są jakby poza tematem tej akurat dyskusji. I wyjdzie Wam, że wjechanie w drzewo jest w istocie najbardziej śmiercionośną formą zakończenia podróży pozamiejskiej. Należałoby jeszcze dodać - ile z tych zderzeń czołowych w ruchu można by było uniknąć, gdyby było gdzie uciekać - choć z dwojga złego - nawet większe szanse daje czołowe zderzenie z innym samochodem, niż uderzenie w nieodkształcają ce się drzewo.
"Spośród wszystkich rodzajów wypadków drogowych za skutkiem śmiertelnym, na pierwsze miejsce wysuwają się zderzenia pojazdów w ruchu. W 2012 roku wypadków takich było 1 233, co stanowiło 38% ogółu. W zdarzeniach tych śmierć poniosły 1 442 osób (40,4% wszystkich zabitych). Wśród zderzeń, najwięcej tragicznych wypadków to zderzenia czołowe – 541 wypadków i 663 osoby zabite, a także zderzenia boczne – 526 wypadków i 600 osób zabitych. Następnym, najczęściej występującym rodzajem wypadku śmiertelnego, było najechanie na pieszego. Takich zdarzeń było 1 139 (35,1%), w ich wyniku zginęły 1 152 osoby (32,3%). Duży odsetek tragicznych wypadków to najechania na drzewo – odnotowano 424 takie zdarzenia (13,1% ogółu), zginęły w nich 494 osoby (13,8% ogółu zabitych)."
Robię za kółkiem rocznie niemal 100 tys. kilometrów. Sam nie raz byłem bliski zakończenia żywota przez debli za kierownicą, których błędów nie wybaczają drzewa. Widziałem naocznie i to co prowadzi do wypadków i same wypadki i wreszcie ich skutki. Czystym darwinizmem jest sadzenie sobie śmiercionośnych przeszkód tam, gdzie może w nie uderzyć.
PRL dołożył do tego śmieciowe, szybko rosnące gatunki, np. topole, żeby lać tani, nieutwardzany asfalt, który bez cienia drzew topiłby się jak czekolada. To, że po paru latach korzenie tych drzew ów asfalt masakrowały - mądrym inżynierom do głowy już nie przyszło.
Czemu nie wymyślicie sobie żeby place zabaw otaczały najeżone kolcami płoty, a ścieżki rowerowe były obficie obsadzone kolczastymi krzakami? A może na torze gokartowym zamiast opon postawmy druty kolczaste? Pasy startowe obsadźmy lasami - wszak jak często samolot wypada z pasa? Żyjemy w 21 wieku, który wymusza konkretne rozwiązania komunikacyjne. Autostrady Wam nie przeszkadzają? Brzydkie to jak szlag, paskudne wręcz. Owszem. Ale służą do przemieszczania się - bezpiecznego z uwzględnieniem wszelkich wypadków losowych, nieporadności kierowców czy wręcz głupoty.
Kilka miesięcy temu przez jakiegoś roztargnionego kierowcę, który zajechał mi drogę w centrum miasta (zapewne zapomniał spojrzeć w lusterko) przy prędkości ok 50km/h uciekałem odruchowo na prawo, trafiłem w słup oddalony o ok 2m od jezdni z prędkością zderzenia ok 15km/h. Gdyby był bliżej (jak niektore drzewa) to prędkość uderzenia bylaby zapewne w okolicach 40km/h i uderzenie prostopadłe... nie wiem czy wtedy mógłbym zamieścić ten komentarz
Więc tekst pana Hołowczyca to jest typowe bicie piany. Ustawianie sobie fałszywego wroga (drzewa przydrożne) i walenie w niego. Przecież drzewo nic nie zrobiło, tylko ZAKRĘT BYŁ WINIEN. O jejku: drogowcy pewnie zawinili, że drogi nie wyprostowali...
Natomiast Gawiński ma rację. Liczy się osobista odpowiedzialnoś ć za swoje czyny. Skończmy zwalać na innych.
Jestem za wycięciem drzew. W PIEŃ!
Marcin Januszewski
Oczywiście można zawsze napisać, że "trzeba było jechać 40 km/h"
Najlepiej rowerem po lesie.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.